Podróż do Meksyku okazała się strzałem w
dziesiątkę. Tak bardzo spodobał mi się ten kraj, że cztery miesiące
później jestem tutaj ponownie – czasem marzę, że chciałbym się tu
przeprowadzić. Dla jednych szaleństwo, dla innych coś normalnego, ale
jeśli to ma przełożyć się na spełnienie marzeń, to czemu nie?!
Lądowałem
w Meksyku d.f, stolicy Meksyku, w miejscu, gdzie przez ogromną ilość
samochodów i słaby przepływ powietrza (z powodu dość wysokich gór wokół)
nie da się swobodnie oddychać. Przez ten smog przebywanie w centrum
miasta stolicy jest zwyczajnie nieprzyjemne. Pogoda w Meksyku jak dla
mnie za gorąca, męczę się. Na chwilę obecną przebywam w centralnej
części kraju i powietrze jest bardzo suche.
Zatrzymałem się w hotelu na noc, zanim wyruszyłem do Moreli – pamiętam
ten pierwszy poranek, kiedy o 8 rano za oknem było szaro – szaro jak
jesienią w Polsce o 6 rano.
Warto również wspomnieć o metrze – w tych pomarańczowych wagonach to
jest dopiero ścisk! Aby się do nich dostać, trzeba się wciskać, a żeby
wysiąść przepychać się na siłę, tak jak po karpia przed świętami. Trzeba
też pilnować swojej walizki czy plecaka, bo w takim tłumie nietrudno o
stratę. Jeśli natomiast nie dojechało się jeszcze do stacji docelowej i
wysiąść się nie chce, trzeba się mocno trzymać, by ci, którzy wychodzą,
nie wypchnęli z metra – bo bardzo prawdopodobne jest to, że już się nie
wsiądzie. Dla kobiet i dzieci są przeznaczone specjalne miejsca –
oddzielne wagony, wejścia, przedziały – żeby nie zostały staranowane
przez dziki tłum.
Często spotykam się również z osobami, które na
różne sposoby chcą sobie „dorobić” – są ludzie przebierający się w różne
kostiumy i tańczący na ulicy – przed samochodami, gdy te stoją na
światłach! Co zdumiewające! Wykorzystują do tego małe dzieci!
Wykonują kulawą akrobatykę, bawią się ogniem, sprzedają zabawki, kwiaty,
słodycze – słowem, wszystko.
Są jeszcze tacy, którzy chcą wyłudzić pieniądze telefonicznie, mówiąc, że porwano
bliskiego (syna/córkę/wnuczkę) i jeśli nie będzie kasy na ustalonym
miejscu do którejś godziny, ta osoba zginie.
Zaskakujący także
wydaje się być ruch drogowy – wszyscy jeżdżą jak chcą, kto pierwszy, ten
lepszy, na drogach stoją policjanci,
którzy niby sterują ruchem, ale bezskutecznie – bo cały czas jest
„bałagan” na ulicach.
Psy na drogach – wygłodzone, bezpańskie, nikogo nieobchodzące – czasem
się zdarza, że zostają potrącone przez auta. Nikt się tym nie przejmuje!
Z Meksyku udałem się do Morelii – tu zatrzymałem się u
znajomego Ricardo i jego rodziny, którego poznałem w Barcelonie – ale to
już inna historia. Przez prawie cały miesiąc miałem możliwość
zwiedzania – co dla mnie wygląda następująco – wyrzucam mapę, zakładam
wygodne buty i idę przed siebie, nie bojąc się, że się zgubię – tak poznaję kraj/miasto „od kuchni”!
Na koniec dodam, że niezwykle trafne jest to powiedzenie: „Ale Meksyk!” – tam wszystko odbiega od normy!
Teotihuacán, miasto, gdzie według indiańskich wierzeń miał początek naszego świata.
Panorama Guanajuato, miasteczko słynące z kopalni srebra i złota,
położone u stóp gór "Bajío montaño". Chodząc pomiędzy uliczkami czułem
się, jakbym był we Włoszech.
Morelia, w stanie Michoacán, punkt centralny miasta, katedra wysoka na 66m.
Wulkan w Paricutín.
Ruiny kościoła, erupcja wulkanu nastąpiła w 1943 roku, na szczęście brak ofiar.
Cudowne zdjęcia i bardzo ciekawie napisane
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. I ciekawy post.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Krystian ! Po Twoich zdjęciach Meksyk wydaje mi się jeszcze piękniejszy niż myślałam patrząc na autentyczne zdjęcia z czyjegoś pobytu. Fajne zdjęcia +ciekawe opisy tego kraju. Szczerze zazdroszczę pobytu ... I z niecierpliwością czekam na więcej postów :)
OdpowiedzUsuń